piątek, 25 grudnia 2009

Jakie one są...?


Jakie one są...? Hm... może zacznę od walorów zewnętrznych. Miękkie, cieplutkie, o cudownym zapachu, który osobiście uwielbiam. Ich futerko jest tak delikatne, jak puch - sama słodycz :) i to niezależnie od barwy. Przejdę teraz do ich charakteru. A więc są napewno niesamowicie uczuciowe. Pod względem stada, jak i w stosunku do właściciela. Na przykład gromadka. Niech to będzie parka (może być mieszana lecz nie koniecznie). Jeśli zdaży się jakaś przykra sytuacja, jedno z nich bardzo przeżywa, to co się dzieje z druga szylką i to bardzo. W danej sytuacji potrafi być niesamowitym opiekunem dla swojego partnera. Nie tylko w złych sytuacjach szynszyle sprawdzają się, jako obopulni opiekunowie, również wtedy, kiedy nastąpi coś radosnego np. narodziny. Partner potrafi opiórkować parnerkę nawet za to, że za bardzo pogania maluchy. Są cudownymi rodzicami, bardzo troskliwymi, a zarazem stanowczymi. U szynszyli jest tak, że w stadzie rządzi samica. Samce mało kiedy ma coś dopowiedzenia, lecz z moich obserwacji wynika, iż to lubią :). Poddają się im bezwzględnie,
łaszą się, nadstawiają, wdzięczą, podsuwają delikatnie swe łebki, kiedy chcą, żeby samiczka, np. go poiskała lub pozwoliła do siebie przytulić. Przy rozłączeniach wszystko jedno, w jakich sytuacjach, tęsknią do tego stopnia, że potrafią mieć niesamowitego dołka, który może się objawiać aż od apatycznego (oklapnięte uszka, nawoływanie, spuszczony łebek, zwinięte w kłębek), do nerwowego zachowania typu (jeśli jest w drugiej klatce) szarpanie prętami, gryzienie kuwety i to, co może czasem też się zdażać najgorsze - przestają jeść, pić. Kochają bezwzględnie i na umur, jak ja to mówię, lecz czasem zdażają się sytuacje, że potrafią nienawidzieć, ale tak najczęściej zdarza sie przy łączeniach. Przykładem może być tu np. sytuacja, kiedy szynszyl jest u swojego właściciela sam. Trwa to, np. 3-4 lata i ni z tego, ni z owego, do domu przybywa nowa kulka. Jest to dość długi okres czasu. Zawsze był sam. Oczko w głowie jego opiekuna, wszystko co najlepsze tylko dla niego, rarytasy , wspólne rozmowy :), głaskanie tylko dla niego. Pancio to jego stado i nikt poza nimi. Mógł robić zawsze co chciał, każdy kąt był tylko jego, a tu nagle nowy zapach - intruz!! Właśnie tak sobie pomyślał.
Gdy jego pańcio bieże go na ręce, poczuł, że nie pachnie tak jak przedtem. Poczuł jeszcze kogoś, jest niezadowolony, może nawet się obrazić na właściciela, może go osikać, prychać. Poprostu jest zazdrosny. Czasem szylki robią się bardziej nerwowe i wręcz nadpobudliwe i nie liczą się w tym momencie, że my chcieliśmy dobrze. Dlatego zawsze każdemu powtarzam - zbyt duży okres czasu dobierania samotnym kulkom przyjaciela, nie jest dobry, najlepsze są momenty, kiedy zwierzaki są młode tzn. wiek do roku. Później mają wyrobione własne nawyki, przyzwyczajenia. Długie przebywanie jednej szynszyli mieszkającej tylko ze swoim opiekunem, również ma wielki wpływ na przyszłe łączenia, tzn. jest dużo, dużo trudniejsze, do tego stopnia, że dochodzi do wielkiej agresywności, gdzie zwierzęta są narażone na niesamowity stres, a nawet okaleczenia. Nie powiem, są wyjątki od reguł chyba jak wszędzie.Najlepiej dobierać szylki charakterem. To jest dużym sukcem przy łączeniach, nie tylko wiek ma na to wpływ. To są zwierzęta cwane :). Nie raz zachowują się jak małe dzieci. Myślą, że nie widzimy i bacznie nas obserwując próbuja coś przeskrobać, zwłaszcza jeśli wcześniej mówiło się, że tego nie wolno. Potrafią być przekorami :). Każda napewno jest inna,
nigdy nie spotkałam się z taką sama szylką, jeśli chodzi o charakter i nie tylko. Mówi się, że szynszyle nie posiadają mimiki pyszczka, a ja się z tym nie zgodzę i sądzę, że znajdą się też takie osoby, które podzielą moje zdanie. Ja osobiście, patrząc na moje pysie, widzę, która z nich jest smutna - wtedy oczka ma mniejsze, takie jakby podniesione czoło przy smutnej mince i tak patrzy jakby zaraz miał się świat zawalić, uszka położone i wpatruje się we mnie przez kratkę. Kiedy jest którymś wesoło, albo w danym momencie coś je najdzie, oczy są szeroko otwarte, wręcz okragłe jak guziczki, mordka wesoła (ja to poprostu widzę:)) uszy postawione w sztorc. Trudno jest opisywać mimikę szynszyli, każdy może przecież odbierać to inaczej, ja to widzę właśnie tak. Kiedy są szczęśliwe - na wybiegu swą radość okazują nie raz skacząc figlarnie, odbijajac się od ścian na różne wysokości, robiąc przy tym fikołki. Totalna akrobacja. Są uparte. O tak, to napewno. Mam jednego agenta, któremu niewiadomo ile razy bym nie mówiła "nie gryź tego", to on i tak będzie lazł w to samo miejsce i podgryzał zakazaną rzecz, przy czym obeserwuje, czy z pewnością na niego potrzę. Jak tylko obrucę głowe od
niego, to on zaraz gryzu-gryzu, wtedy ja mowię, że "Filip, nie wolno!", on na mnie patrzy i małymi kroczkami sie odsuwa od danego miejsca, udaje, że jest posłuszny, następnie za chwilę i tak wraca w to miejsce i tak, aż mu się znudzi, mała przekora :).

Napewno są pamiętliwe, zwłaszcza jeśli je się oszuka, nawet w imię czegoś dobrego, np. próbujac je złapać na rodzynkę, nabiorą się raz, drugi ale już trzeci numer nie przejdzie. Miałam przypadek, że młoda panna na mnie się obraziła za ten numer. Już później nie podeszła. Przez parę miesięcy nie dała się skusić na rodzynkę, mała cwaniaczka. Inaczej jest, jeśli ma sie jedną szynszylę, a całkowita różnica jest, jeśli są dwie. Jeśli mamy ją jedną i posiadamy odpowiednią ilość czasu. żeby z nią być. Więzi tworzące się, są niesamowite, do tego stopnia, że szynszyla potrafi mówić do człowieka. Nie wiem ile jest takich przypadków, ale ja tego doświadczyłam i wieżcie mi, jest to niesamowite, coś pięknego i nie do opisania. Tak uzależnia się jedno od drugiego, że podchodząc do klatki, szylka wydaje niesamowite dźwieki przy witaniu, podlatuje. mówi małe co nieco tym swoim skrzeczącym głosikiem, a następnie wchodzi na ręce i całym swoim ciałkiem sie wtula, rozkłada się na rękach, opierajac pyszczek na piersi, przymykając przy tym oczka. Jest szczęśliwa i czuje się wreszcie bezpiecznie. Nie powiem, można dostać też oper ("czemu tak długo cię nie było?!"). Jest wtedy wielki wrzask, stanie na dwóch łapkach, furkanie i groźba osikania, ale jak już sobie ulży i się wyżali, wchodzi za chwilę na ręce i i tak się wtula :).Tak mniej więcej wygląda przyjaźń szynszyli, która ma tylko właściciela. Rozmaitych innych przypadków, które różnie wygladają, jest cała gama. I ten cały kontakt zależy tylko od szynszyli - na ile nam pozwoli się oswoić, i znów też jest bardzo istotny jej charakter oraz wiek, w jakim zakupi się zwierzątko i jeszcze jest jedna istotna sprawa - równie ważne jest, skąd pochodziło zwierzątko (hodowla, hodowla domowa, sklep). Stadne szynszyle patrzą na nas inaczej, mają już siebie, nie potrzebują tak wielkiego kontaktu z człowiekiem. Wspólne ich iskanie, spory, nie raz dość długie szynszylowe rozmowy, wtulania opieka, troska itd. mnóstwo jest tego. Zawsze uważałam, że nigdy człowiek nie jest w stanie zastapić szynszyli drugiej istoty tego samego gatunku. Trzeba umieć wczuć się w ich sytuację, trochę wyobraźni i zamienić się z nimi na chwilę miejscami, hm... Niemoć rozmowy człowieka z człowiekiem lub rozmowa człowieka z, np. małpką, hm... i nie spotkanie nikogo takiego, jak ja, yyyy... No powiem że, podoba mi sie ta perspektywa. To wszystko, to prywatne moje obserwacje i odczucia. Jak je pokochałam? Przez pomyłkę. Tak proszę państwa, przez pomyłkę :). Weszłam poprostu do sklepu zoologicznego, bo patrzyłam za świnką morską, ponieważ od zawsze je posiadałam, a 3 miesiące wcześniej straciłam przyjaciela, dość sędziwego bo 8-letniego. Oglądajac jak zwykle zwierzątka natknęłam się na dziwne, futrzaste zwierzątko, które nawet nie wiedziałam jak się nazywa, hm.. Było szare, zwinięte w kłębek, siedziało samotnie w rogu klatki. Gdy podeszłam, spojrzało na mnie swoimi czarnymi ślepiami. Miało obdarty pyszczek i nadgryzione uszko. Gdy je wzięłam na ręce i chciałam dać buziaka (to taki mój odruch do wszystkiego co żywe:)), to skubaniec zaczął mi obgryzać nos, a właścicielce sklepu opadła szczęka ze zdziwienia :). W między czasie dowiedziałam się, że to szynszyl. Nie wiele myśląc, stwierdziłam, że musi być mój, mimo że pani powiedziała, że przywiezie mi drugiego, ładniejszego. Nie chciałam innego, a właśnie tego. Zero wiedzy, nic kompletnie nie wiedziałam o tych zwierzakach. Pierwsze wiadomości to broszurka (kilkanaście stron) kupiona dopiero po pewnym czasie i na szczeście, bo była tak napisana, że gdybym najpierw przeczytała zawarty w niej tekst, napewno nigdy bym nie kupiła tej kulki (odstraszająca). Owa kulka, która zamieszkała w naszym domu, była dziewczynką. Patrzyłam na nią godzinami. Każda chwila była tylko dla niej. Delikatna i nieufna. Wszystko, cokolwiek robiłyśmy, było spontaniczne, bardzo dziwne. Nadawałysmy na tych samych falach. Tak zaczęła się miłość od pierwszego wejżenia. To dzięki niej zaczęłam się uczyć, szukać materiałów i w między czasie, pomagać innym kulkom w miarę możliwości. Powiem Wam jedno - wychowałam się ze zwierzętami od dziecka, nigdy ich nie brakowało w moim domu. Były różne - od chomików, kotów, gołębi przeze mnie sprowadzanych do domu, papużek itd. Wszystkie je kochałam i kocham, ale to co czuję do tych szarych kulek, tego poprostu nie da się opisać, nie ma na to słów. O nich można pisać nieskończenie. Są jak żywioł, jak ogień i woda, delikatne jak puch, szybkie jak tornado, ciepłe jak słońce, wrażliwe, oddane bezwzglednie, kochajace całym sobą, łatwo można je zranić. Nigdy nie wolno nic robić w stosunku do nich na siłę. To one muszą decydować o wszystkim. Nie są jak pies, ani kot. Nie są jak inne gryzonie, czy zajęczaki. Nie można ich ćwiczyć, ani tresować. Potrafią być wdzięczne za wszystko, co dla nich się robi, lecz nie każdy może to dostrzec. Zakończe chyba na tym moje wewnętrzne odczucia na ich temat, bo mogę tak bez końca :). Dodam na koniec, że jeśli jesteście w ich posiadaniu, to proszę rodzice, dzieci, ktore je mają i wy, dorośli, zwróćcie uwagę na ich odczucia, wczuwajcie się wcześniej w ich sytuację, nie pozbywajcie się ich z byle powodu (wyjazd na wakacje, zmiany mieszkania, nuda dziecka i wiele innych, dość błachych i bezpodstawnych, często nawet zmyslonych). Jeśli macie je zakupić, zastanówcie się, weźcie wszystkie za i przeciw, czy spełniacie wszystkie dogodne dla nich warunki pod każdym względem. Pamietajcie to przyjaciel na lata!!!

1 komentarz:

  1. Wspaniale napisane, wzruszające w pewnych momentach.
    Nasza kulka jest w domu dopiero trzeci dzien i kocham ją mocno, mocno.

    OdpowiedzUsuń